Risus ex machina

Z okazji zbliżającego się Prima Aprilis mam ochotę na lżejszy temat.

Niedawno pokazałem mojemu dziesięcioletniemu synowi oprogramowanie rozpoznające emocje osoby przedstawionej na zdjęciu. Analiza rozpoznawała poziom ośmiu podstawowych emocji z zadziwiającą dokładnością i podawała je w liczbowej skali – typowa aplikacja AI. Synek stwierdził, że to jest taka sztuczna empatia. Zaskoczyła mnie trafność tego terminu, stworzonego zupełnie spontanicznie, bo faktycznie, zastosowania rozwiązań tego typu przekraczają już poziom sztucznej inteligencji i wchodzą w zakres odbierania i kształtowania  naszych uczuć. Sprawdziłem w Internecie i okazało się, że termin Artificial Empathy od niedawna  istnieje i poważne firmy pracują w pocie czoła nad rozwiązaniami tej klasy.

Trochę cud, trochę horror. Jako miłośnika technologii interesują mnie takie nowinki i pomysły wykorzystania ich w praktyce. Jako człowiek i przedstawiciel ludzkiej rasy jestem jednak przerażony wizją, że inteligentne maszyny wdzierają się do kolejnego bastionu dotąd zarezerwowanego dla Rozumnych Naczelnych. Jeszcze chwila i co nam zostanie?  Mnogość etycznych konsekwencji z rozwoju Sztucznej Empatii zasługuje żeby nimi zająć się w osobnym artykule, co pewnie niedługo uczynię.

Aż wreszcie przyszła mi myśl, od której powiało optymizmem. Prawdopodobnie (piszę „prawdopodobnie”, bo w technice coraz trudniej o pewność) istnieje obszar, w którym ludzie mogą czuć niezagrożeni, przynajmniej przez jakiś dłuższy czas. Ten obszar, to poczucie humoru. Dowcip porusza najgłębsze warstwy naszej psychiki, kultury, temperamentu. Jest czymś niezwykle indywidualnym i zależnym od nastroju i doświadczenia. A przy tym szczery śmiech jest czymś czego nie da się wymusić ani oszukać. Zaryzykuję stwierdzenie, że poprzez śmiech człowiek najpełniej realizuje swoją ludzką naturę. Humor to nie tylko informacja. To sarkazm, ironia, czasem naga dosłowność a czasem zawoalowana aluzja. Jest humor rubaszny, pikantny, subtelny, słowny, sytuacyjny, zależny od kontekstu. Sam dowcip nie ma w sobie nic śmiesznego dopóki nie powiąże się go z kontekstem, którego dotyczy i w którym się go opowiada. A i sposób opowiadania jest często wynikiem talentu niż wyuczonej sztuki.

Śmiechem trudno sterować. Łatwiej wpływać na wiele innych ludzkich emocji niż na śmiech. Tylu jest psychologów, którzy pomagają rozwiązywać ludzkie problemy odwołując się do emocji pacjenta i odpowiednio je kształtując. Natomiast nie słyszałem o terapii śmiechem, gdzie terapeuta skutecznie rozśmieszałby pacjenta przez godzinę i w ten sposób go leczył. Dlaczego nie ma takich terapii? Bo śmiechu nie ma na zawołanie, nawet w świecie ludzi.

A jednak trwają już na dobre prace nad komputerowym skolonizowaniem obszaru poczucia humoru. Wymienię tylko kilka z nich: JAPE ( Joke Analysis and Production Engine), STANDUP (System To Augment Non-speakers’ Dialogue Using Puns), LIBJOB(light bulb joke generator), SASI (sarcasm-detecting program). Jak na razie uzyskane próbki żartów wyglądają niezdarnie i budzą raczej rechot politowania niż kaskadę śmiechu. Oto próbka kompukawału, po angielsku, bo chodzi o grę słów:

„What is the difference between leaves and a car?

One you brush and rake, the other you rush and brake.”

Skoro sztuczna inteligencja pozwoliła już komputerom pokonać Test Turniga, potrzeba nowego testu do weryfikacji człowiek-maszyna. Takim testem mógłby być test żartów. Przejdzie go ta maszyna, która rozśmieszy do łez ponad 50% rozmówców. Albo jeszcze lepiej – maszyna, która sama zacznie się śmiać z kawałów opowiadanych przez ludzkiego satyryka. A może by tak połączyć ze sobą dwa komputery, jeden opowiada, a drugi słucha dowcipów i oba trzęsą się ze śmiechu? To dopiero byłby dialog! Oj tak, droga komputerów do naśladowania ludzi jest jeszcze bardzo daleka.

No i na koniec słowo o zagrożeniach. Może w końcu uda się zbudować doskonałego HumBota (Humoristic Bot), który będzie generował dowcipy idealnie dostosowane do poczucia humoru rozmówców, trafiające w ich najgłębsze pokłady wrażliwości i w dodatku opowiadać je w sposób maksymalnie rozśmieszający te osoby. Będzie też na pewno skalowalny w ogromnym zakresie: wystarczy dodać procesorów i pamięci aby mógł generować setki milionów doskonałych dowcipów na sekundę, w dodatku każdy inny. Do czego to doprowadzi? Jeszcze  nigdy człowiek nie był wystawiony na skoncentrowane bombardowanie dowcipami. Jak to zniesie, czy przeżyje? Wszyscy pamiętają skecz Monty Python’a z dowcipem zabójcą, który był tak śmieszny, że powodował śmierć wroga przez uduszenie ze śmiechu. Czy nam to przypadkiem  nie grozi? Co będzie, gdy generator dowcipów wpadnie w ręce terrorystów, którzy zaczną nadawać spersonalizowane, zabójcze kawały np. przez megafony na lotnisku albo przez słuchawki pilotom samolotów? Albo gdy każdy bot, których za chwilę będzie więcej niż  ludzi, zacznie tak żartować, że sparaliżuje ludzkość doprowadzając ją do szaleństwa ze śmiechu?

Pomyślmy o tym, póki jeszcze wydaje nam się to śmieszne 🙂

Comments are closed.